Włodka poznałem na egzaminach doktoranckich w 1980 roku. Jako jedyny był człowiekiem „z zewnatrz” (ukończył Politechnikę Krakowską). Zamierzał pisać doktorat z chemii organicznej. W październiku, ku mojemu zdziwieniu, pojawił się w grupie prof. Najbara i oświadczył, że będziemy razem pracować. W czasie pracy dał się poznać jako człowiek niezależny, konsekwentny i umiejący walczyć o swoje racje.

Włodek był zapalonym turystą. Pamiętam naszą wycieczkę w Beskid Wysoki, bodajże w 1981 roku. Postanowiliśmy przejść z Babiej Góry do Hali Miziowej w jeden dzień. Był to dość spory kawałek marszu. Pogoda była piękna we wrześniu tamtego roku. Trasa była niezbyt trudna, to być może spowodowało, że rozleniwiliśmy się podczas marszu. Kolo godz. 19.00 zatrzymał nas patrol WOP-u, żołnierze dość gruntownie sprawdzali nam dokumenty i trwało to dość długo. Wtedy zorientowaliśmy się, że za chwilę zapadną ciemności i możemy mieć kłopoty z dotarciem do schroniska przed zmierzchem. Włodek zdecydował abym szybko dotarł do schroniska, załatwił noclegi dla nas i coś do jedzenia. On tam dotrze później, gdyż ze względu na chorą nogę nie mógł szybko chodzić. Powiedział, abym się nie martwił, jakoś tam dotrze. Tak więc uczyniłem. Po dotarciu do schroniska (z kłopotami, bo zapadły ciemności) załatwiłem noclegi (na podłodze), o żywności można było tylko pomarzyć (kuchnia już nieczynna). Kierownik schroniska zapytał mnie, kiedy dotrze mój kolega (wiedział, że wziąłem dwa materace). Powiedziałem mu, że później. Zapytał mnie, jak jest wyekwipowany Włodek, czy ma ze sobą śpiwór. Powiedziałem mu, zgodnie z prawdą, że ma. Nie dane mi było pospać tej nocy. Kierownik co godzinę budził mnie pytając o Włodka. W tej okolicy wydarzył się poprzedniej zimy wypadek na sąsiedniej górze (Pilsku) i właściciele schronisk byli uczuleni na podobne historie. Koło godziny 6.00 następnego dnia wyszedłem przed schronisko i wtedy zobaczyłem Włodka schodzącego z Pilska. Okazało się, że Włodek uznał, że nie ma szans dotrzeć do schroniska i postanowił przenocować w swoim śpiworze w paprociach. Na moje opowieści, jak na to zareagował kierownik schroniska, że zastanawiał się nad wezwaniem GOPR-u, Włodek spokojnie odpowiedział, „przecież ci mówiłem, żebyś się nie martwił o mnie”.

Taki był Włodek, niezależny i znający swoje możliwości.

Marek Mac


[ Back to main page ]